sobota, 11 listopada 2017

13.

Listopad,no cóż od czerwca minęło sporo czasu, mnóstwo nowości u mnie. Zbierałam się już tyle razy do nowej notki. Tyle razy zaczynałam i kończyłam na dwóch może trzech zdaniach, kasowałam i pisałam jeszcze raz. Masakra,przyznam szło mi to tak mozolnie, że postanowiłam to odłożyć. I tak w ten a nie inny sposób przyszedł listopad ;)

Może zacznę od mojego maleństwa,czyt. najnowszego tatuażu, który obiecałam tutaj pokazać:


Kocham, go jest cudny, dokładni taki jak go sobie wyobrażałam. Ala kolejny raz udowodniła, że ma talent do tego co robi (InhophetaminexArt) <- Polecam baaardzo gorąco, artystka do której będę wracać po kolejne cudeńka ♥

Po za tymi dobrymi sprawami jedna bardzo ciężka. Niestety jeden z najgorszych momentów w moim życiu.... Był taki moment iż byłam singielką przez dwa może to były trzy dni.
Wszystko zaczęło się od głupiego noża, potem było tylko gorzej i gorzej. Dużo krzyku, łez, wyzwisk moja wyprowadzka w jeden dzień... koniec. Wyszła moja głupota... zraniłam mojego T., wiem, że zaufanie będę odbudować latami. Dziękuje Jego ogromnej wyrozumiałości i tego jak bardzo mnie kocha. W sumie jeden dzień po wyprowadzce powrót i decyzja, że lecimy do Anglii.
Tak tak, od razu z złego przechodzę do lepszych spraw. Same rozstanie i wszyto to co działo się w ciągu tych paru dni, chce zakopać jak najgłębiej w mojej pamięci, więc nie będę tu tego szerzej opisywać.

Wracając do wylotu do Anglii, to już w sumie prawie 4 miesiące jak tu jesteśmy. Pierwsze trzy tygodnie MASAKRA. Mój cudny T. od razu do pracy, a ja przesiedziałam w mieszkaniu praktycznie sama. Znajomi u jakich spędziliśmy pierwszy tydzień okazali się koszmarnymi współlokatorami, dlatego też tak szybko od nich uciekliśmy. Oczywiście w trakcie tego pierwszego tygodnia udało mi się dorwać pracę, ale żeby zacząć i tak musieliśmy się wyprowadzić.Znajomi u których byliśmy mieszkali zbyt daleko od mojego obecnego miejsca pracy. Nawet nie było by autobusu bym dojechała na 6 rano. Tak przenieśliśmy się wypełniłam papiery, szkolenie itd. dostałam się do fabryki samochodowej. Tak dobrze widzicie fabryka samochodowa. Niestety akurat trafiłam tak, że zaczął sie u nich tzw. szat down ( nie patrzcie a pisownie, nie wiem jak to się pisze xD). W każdym razie chodzi o to, że przez dwa tyg. fabryka była zamknięta. Wszyscy pracownicy mieli wolne. Takie odgórne zarządzenie które jest co roku. Więc kolejne dwa tyg.w domu. Mój T. była na etapie szukania pracy na kontrakt ale gdzieś tam dorabiał (jak w Polsce, facet zawsze coś znajdzie do pracy). 
Gdy On był w pracy ja czekałam na niego w domu. Wynajmujemy pokój w domu, gdzie cala reszta współlokatorów to Polacy ♥
Obce państwo, mieszaka kulturowa jeszcze te ostatnie zamachy, przyznam bałam się wyjść sama z domu. Czekałam cierpliwie na powrót Ukochanego do domu.
Trochę to zajęło, ale w końcu zaaklimatyzowałam się w Anglii. Było mi dużo lżej, gdy w końcu zaczęłam pracować.
Praca sama w sobie jest chujowa za przeproszeniem.Choć nie dźwigam, ani nie wykonuję nie wiadomo jak ciężkiej pracy. Moja rola polega na tym by wygiąć rurki na odpowiedniej maszynie, umyć je i porobić na innej maszynie końcówki tych rur. Z pozoru praca się wydaje naprawdę lekka,lecz muszę zrobić takich rurek w ciagu 8 g nie cały tysiąc/ dwa tysiące ( w zależności od rodzaju robionych rur oraz dziennego zamówienia). Mam w sumie do ogarnięcia 3 maszyny, tak, że biegam od maszyny do maszyny. Jest to męczące nie powiem, że nie. Ale mimo to jestem w sumie zadowolona z tej pracy. Co tydzień mam całkiem fajne wypłaty, a ekipa jest genialna. Uwielbiam tych ludzi, dużo śmiechu i wygłupów. Praca w fabryce lipa ale fajni współpracownicy i nawet takie miejsce staje się naprawdę fajne ;)

Co do miasta w jakim mieszkamy, cóż mi osobiście się nie podoba. Jest parę fajnych miejsc ( na końcu notki oczywiście wstawię zdj jakie do tej pory zrobiłam ;)), choć same rozmieszczenie tragedia. Są piękne stare budowle, kościoły itd. a zaraz obok nowy szklany shit przykładowo. Nawalone budynek przy budynku, po za tym mentalność anglików.Tam gdzie stoją rzucają wszystkie śmieci, mieszanka kulturowa, od groma tłumów, samochodów, ścisku w sklepach czy autobusach...... Nienawidzę dużych miast, nie nadaje się do życia w takich metropoliach.
Na całe szczęście przylecieliśmy tylko zarobić na wspólne mieszkanie i wracamy ♥

A jeszcze lot samolotem, mój pierwszy, koszmar. Leciałam już 3 razy.Przylot tu, wylot do Polski we wrześniu na załatwienie spraw i powrót do Anglii. Nienawidzę latać.... fizycznie źle to znoszę, ale z kolei  jechać samochodem parenaście godzin, prom i w Polsce potem, wole się przemęczyć samolotem te niecałe 3 godz.

To w sumie chyba na tyle nowości, jak obiecałam teraz zdj,:

Najpierw lot:


Trochę miasta:



















Takie miśki stały w całym mieście na lato:






widoczki jakie czasem cykam telefonem:






trochę Nas w wielkim świecie :






i anglik kontra polak :












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

27

 Tak minęło w chuj czasu... Choróbsko jakoś ogarnięte, badania ograniczone do raz w roku. (chociaż tyle) Ale jak zwykle ja dziś nie o tym. N...