piątek, 27 lipca 2018

17.

Jutro, czyli pare dni później, a u mnie to zazwyczaj kiedy najdzie mnie ochota i wena na pisanie. Wracając do tematu ostatniej notki. Miałam opisać jak przebiega moja ciąża, a więc. Po pierwsze pomimo wszystkich złych dolegliwości jakie mnie dotknęły i tak uważam to za najlepszy okres w moim życiu jak do tej pory.
Po drugie wiadomo u mnie nic nie przechodzi gładko, więc z góry wiadomo było, że mój cudny organizm będzie przeciwko mnie. Od początku ciąży, przeszłam po przez wymioty (nawet był dzień kiedy wymiotowałam wodą, tak tak można tak), bóle głowy, pleców, bioder, nóg. Po lekkie zawroty głowy, czucie się jak wrak, bóle żeber i piersi, sutków, żyłki i skurcze nóg, łydek albo dłoni itd. Jeszcze nie puchły mi tylko stopy ;D Wszystko to co po kolei opisują w internecie wszystko poszło. Wiadomo, że u mnie nigdy tak fajnie jak powinno. Były też cudne chwile jak np. gdy sprawdziłam poziom tsh (od początku ciąży, tego bałam się najmocniej) i wtedy byłam w 8/14 tyg. był idealny jak przy moim schorzeniu oraz zważając na obecny stan. Pierwszy raz w życiu był idealny. Pamiętam pierwsze usg gdy było widać mojego bąbla już takiego rozwiniętego, główka rączki, nóżki itd. Nawet mój T. ze mną był.
Coś niesamowitego zobaczyć tego małego człowieczka na ekranie usg, wiedząc, że to maleństwo rozwija się w Tobie. Od małej fasolki po miniaturkę człowieka:


Oczywiście łzy szczęścia płynęły mi ciurkiem. Do dziś na każdym usg uronię łezkę, gdy tylko Go widzę. Pierwszy raz gdy w ogóle robiłam usg gdy byliśmy u Polskiego lekarza, był to już 8 tydz. Pan doktor pokazał nam, a raczej puścił bicie serduszka maleństwa. Jest to tak piękne doświadczenie, że na samą myśl o tamtym dniu łzy wzruszenia mi płyną. Coś niesamowitego, coś, ciężko opisać, to trzeba przeżyć.
Pierwsze miesiące ledwo co było widać, że w ogóle jestem w stanie błogosławionym:



Codzienna obserwacja czy brzuszek rośnie, czy już coś widać ;D sprawiało mi to ogromną radość. dopiero koło 6 miesiąca naprawdę można było zauważyć już bez obcisłych ubrań xD :







Pamiętam pierwsze ruchy, było to coś koło 16/20 tyg. Takie lekkie łaskotanie, wracaliśmy z usg w autobusie. Takie dosłownie motyli w brzuchu ♥ Niesamowite a jednocześnie dziwne uczcie. Z dnia na dzień te motylki zamieniały się w coraz bardziej odczuwalne ruchy. Takie małe ufo ruszające się w brzuchu :



Tamte ruchy to pikuś w porównaniu z obecnymi kopniakami, ruchami smyraniem :






Niesamowite jak coś co sprawia ból może być jednocześnie cudowne. Tak czasem tak się wierci, szczególnie pod żebrami, że aż piszczę. Jest to niesamowicie niewygodne, dziwne,uwielbiam to xD Serio bolesne a jednocześnie cudowne. Będzie mi tego brakować po porodzie ;D Ludzki organizm niesamowicie interesująco funkcjonuje podczas ciąży. To takie niesamowite (wiem, powtarzam się ale to chyba idealne słowo opisujące co czuje), jak w organizmie kobiety, może rozwijać się, żyć i ruszać się drugi mały organizm i to jak zaczepia o np. żebra xD
W ogóle w moim przypadku, gdzie należę do ludzi bardzo chudych, ten brzuszek wygląda cuuuudownie, a szczególnie gdy Mały czasem śmiesznie się ułoży :


mam nawet zdj 3d. bo obecna technologia pozwala nawet spojrzeć jak np wyglada w danym momencie buzia naszego dziecka:


NIESAMOWITE ♥ !

Tak długo czekałam na ten moment kiedy to i ja będę mieć swoje maleństwo. Nie mogę doczekać porodu by w końcu Go poznać. We wtorek wracam już do Polski. Ta myśl napawa mnie jednocześnie szczęściem i przerażeniem. Szczęście bierze się z tego iż, bardzo już chce ogarnąć te malutkie ciuszki które na mnie czekają w Polsce, już powoli się przygotowywać na przyjście na świat mojego dziecka. A z drugiej strony jestem przerażona wszystkim tym co muszę ogarnąć. Wszystkie te zusy, szpitale lekarzy, kosmetyki, laktatory, pieluchy, nożyki na malutki paznokietki itd, wszystko to co jest potrzebne na przyjście na świat takiego malucha. Boje się, że nie ogarnę tego. Na szczęście, będzie moja Mama, Mama T. babcie i inni którzy mi pomogą. Bo serio nie wiem czy sama bym to ogarnęła.

A na koniec zdj brzuszka, mnie i mojego T. z ostatnich dni ;) :







piątek, 13 lipca 2018

16.

Tyle czasu minęło od ostatniej notki, że nawet nie wiem jak zacząć nową. Tym bardziej, że zbieram się z nią już od lutego, a mamy już połowę lipca.
W moim życiu nastała ogromna zmiana, zmiana jakiej pragnęłam tak długo, że na początku do mnie to nawet nie docierało.W sumie dalej do końca nie dociera pomimo tego co się dzieje.
Po dwóch latach starań, zmagań z moim nie współpracującym organizmem (bo jakby inaczej), pół roku w Anglii doczekałam się chwili kiedy to spodziewam się swojego pierwszego potomka ♥
Tak, jestem w ciąży ;D
W sumie dokładnie to już 28 tydzień czyt.7 miesiąc:
Synek ♥ Oczywiście imię już dawno wybrane, lecz pochwale się dopiero po porodzie,na który czekam już z ogromną niecierpliwością.
Ale może wrócę do samego początku mojej cudownej ciąży ♥
W lutym, jeszcze przed walentynkami, miałam wtedy tydzień na nocki. Okres już mi się dobrze spóźniał, lecz zwalałam to wtedy na moją chorą tarczyce (często i gęsto przez nią mój okres miał sporą obsuwę). Mój drogi Pan T. była akurat wtedy na urlopie w Polsce, ja zaś w ostatni pt moich nocek kupiłam tak całkiem przypadkiem test ciążowy, gdy robiłam małe zakupy spożywcze na tą ostatnią noc. Pomyślałam, że pewnie będzie negatywny, już tyle testów w swoim życiu zrobiłam, lecz gdzieś tam głosik z tyłu głowy mówił " a może jednak". A wiec weszłam na teren fabryki, skorzystałam z toalety i poszłam na kantynę, by jeszcze zjeść przed rozpoczęciem zmiany. Wykorzystany już test wcisnęłam gdzieś do plecaka jeszcze nie odczytując wyniku. Zjadłam pogrzebałam w necie (instagramy, snapchaty itd.) w końcu siedząc całkiem samej na kantynie przypomniałam sobie o nim. Gdy go wyciągałam jak zawsze miałam nadzieje, ale bez większej ekscytacji zaczęłam dobierać się już do rozpakowanego opakowania. Gdy wyciągnęłam test i zobaczyłam te dwie kreski, po prostu się popłakałam. Całe szczęście nikogo nie było ze mną jak już wspomniałam wcześniej. Nie mogłam uwierzyć, że po tylu testach robionych do tej pory w końcu na moim teście są dwie kreski. Jedna była bardzo wyraźna zaś druga ledwo widoczna. Wzruszona i zszokowana ta chwilą szybko schowałam test i postanowiłam nikomu póki co się nie chwalić. Było to dla mnie tak ogromnym zaskoczeniem, że aż nie mogłam w to do końca uwierzyć. Kolejnego dnia kupiłam kolejne testy by przynajmniej zrobić jeszcze z 3 każdego poranka (bo rano podobnież najbardziej wiarygodny wynik). Na kolejnym teście były już dwie wyraźne kreski, wciąż oszołomiona tym faktem, zrobiłam kolejne testy. Wszystkie pozytywne, zaś płacz radości i zaraz panika. "Boże przecież mam chorą tarczycę, muszę tego przypilnować bo to ma ogromny wpływ na rozwój dziecka, a jeśli będzie coś nie tak, a jeśli poronię". Milion myśli na minutę, zarówno tych cudownych o moim maleństwie jak i tych wszystkich obaw.
No i najważniejsza kwestia, poinformować świeżo upieczonego Tatusia. Najpierw chciałam kupić pudełko i zapakować te testy w prezencie na walentynki, ale nie wytrzymałam i którejś rozmowy na skypie/mesengrze (nie pamiętam jak to dokładnie było) powiedziałam Mu, że jestem w ciąży.
No po powrocie wspólna radość z naszego małego dzieła. Pierwsza wspólna niedziela i wycieczka do ginekologa by zrobić usg i potwierdzić i zobaczyć naszą Fasolkę ♥
Byłam już w 8 tygodniu ciąży był ten orzeszek na ekranie,znów płacz wzruszenia i nawet do końca nie pamiętam co się chciałam zapytać lekarza. Potem oczywiście testy tsh by upewnić się, że poziom hormonów mojej tarczycy jest odpowiedni dla dziecka. Jak nigdy w życiu wynik okazał się idealny. Ogromny kamień z serca spadł momentalnie. Oczywiście poinformowanie w pracy o moim stanie, by już mogła spokojnie zwolnić tempo pracy, tak by nie zaszkodzić maleństwu.
Pamiętam, że rodzicom powiedziałam dopiero przed przylotem w maju. Najpierw to miała być niespodzianka, ale raz, że już nie wytrzymałam, a dwa, że z powodu moich schorzeń musiałam prosić mamę o poumawianie mnie do specjalistów by sprawdzić, że jest ok dla maluszka. W Polsce zrobiłam, niezbędne wyniki oraz skonsultowałam się z lekarzami. Jak do tej pory wszystko jest pod kontrolą. Synek rozwija się prawidłowo a ja mogę cieszyć się naszym szczęściem ♥
Już 7 miesiąc, powoli kompletuje ciuszki, oczywiście poród w Polsce. 31 lipca wracam do Polski, Gdy tylko wrócę zacznę dokładnie kompletować wszystko co będzie potrzebne dla mojego bąbla.
Dziś już mi się nie chce, ale jutro jeszcze opowiem jak przebiega ciąża dokładnie, powrzucam wam zdj jak rosnę, powoli, może jakieś filmiki jak się rusza, bo daje mi już całkiem nieźle ;D w końcu zostało już tak mały bym mogła trzymać swój Skarb w rękach ♥
Życzę spokojnej nocy ;*

27

 Tak minęło w chuj czasu... Choróbsko jakoś ogarnięte, badania ograniczone do raz w roku. (chociaż tyle) Ale jak zwykle ja dziś nie o tym. N...