piątek, 13 lipca 2018

16.

Tyle czasu minęło od ostatniej notki, że nawet nie wiem jak zacząć nową. Tym bardziej, że zbieram się z nią już od lutego, a mamy już połowę lipca.
W moim życiu nastała ogromna zmiana, zmiana jakiej pragnęłam tak długo, że na początku do mnie to nawet nie docierało.W sumie dalej do końca nie dociera pomimo tego co się dzieje.
Po dwóch latach starań, zmagań z moim nie współpracującym organizmem (bo jakby inaczej), pół roku w Anglii doczekałam się chwili kiedy to spodziewam się swojego pierwszego potomka ♥
Tak, jestem w ciąży ;D
W sumie dokładnie to już 28 tydzień czyt.7 miesiąc:
Synek ♥ Oczywiście imię już dawno wybrane, lecz pochwale się dopiero po porodzie,na który czekam już z ogromną niecierpliwością.
Ale może wrócę do samego początku mojej cudownej ciąży ♥
W lutym, jeszcze przed walentynkami, miałam wtedy tydzień na nocki. Okres już mi się dobrze spóźniał, lecz zwalałam to wtedy na moją chorą tarczyce (często i gęsto przez nią mój okres miał sporą obsuwę). Mój drogi Pan T. była akurat wtedy na urlopie w Polsce, ja zaś w ostatni pt moich nocek kupiłam tak całkiem przypadkiem test ciążowy, gdy robiłam małe zakupy spożywcze na tą ostatnią noc. Pomyślałam, że pewnie będzie negatywny, już tyle testów w swoim życiu zrobiłam, lecz gdzieś tam głosik z tyłu głowy mówił " a może jednak". A wiec weszłam na teren fabryki, skorzystałam z toalety i poszłam na kantynę, by jeszcze zjeść przed rozpoczęciem zmiany. Wykorzystany już test wcisnęłam gdzieś do plecaka jeszcze nie odczytując wyniku. Zjadłam pogrzebałam w necie (instagramy, snapchaty itd.) w końcu siedząc całkiem samej na kantynie przypomniałam sobie o nim. Gdy go wyciągałam jak zawsze miałam nadzieje, ale bez większej ekscytacji zaczęłam dobierać się już do rozpakowanego opakowania. Gdy wyciągnęłam test i zobaczyłam te dwie kreski, po prostu się popłakałam. Całe szczęście nikogo nie było ze mną jak już wspomniałam wcześniej. Nie mogłam uwierzyć, że po tylu testach robionych do tej pory w końcu na moim teście są dwie kreski. Jedna była bardzo wyraźna zaś druga ledwo widoczna. Wzruszona i zszokowana ta chwilą szybko schowałam test i postanowiłam nikomu póki co się nie chwalić. Było to dla mnie tak ogromnym zaskoczeniem, że aż nie mogłam w to do końca uwierzyć. Kolejnego dnia kupiłam kolejne testy by przynajmniej zrobić jeszcze z 3 każdego poranka (bo rano podobnież najbardziej wiarygodny wynik). Na kolejnym teście były już dwie wyraźne kreski, wciąż oszołomiona tym faktem, zrobiłam kolejne testy. Wszystkie pozytywne, zaś płacz radości i zaraz panika. "Boże przecież mam chorą tarczycę, muszę tego przypilnować bo to ma ogromny wpływ na rozwój dziecka, a jeśli będzie coś nie tak, a jeśli poronię". Milion myśli na minutę, zarówno tych cudownych o moim maleństwie jak i tych wszystkich obaw.
No i najważniejsza kwestia, poinformować świeżo upieczonego Tatusia. Najpierw chciałam kupić pudełko i zapakować te testy w prezencie na walentynki, ale nie wytrzymałam i którejś rozmowy na skypie/mesengrze (nie pamiętam jak to dokładnie było) powiedziałam Mu, że jestem w ciąży.
No po powrocie wspólna radość z naszego małego dzieła. Pierwsza wspólna niedziela i wycieczka do ginekologa by zrobić usg i potwierdzić i zobaczyć naszą Fasolkę ♥
Byłam już w 8 tygodniu ciąży był ten orzeszek na ekranie,znów płacz wzruszenia i nawet do końca nie pamiętam co się chciałam zapytać lekarza. Potem oczywiście testy tsh by upewnić się, że poziom hormonów mojej tarczycy jest odpowiedni dla dziecka. Jak nigdy w życiu wynik okazał się idealny. Ogromny kamień z serca spadł momentalnie. Oczywiście poinformowanie w pracy o moim stanie, by już mogła spokojnie zwolnić tempo pracy, tak by nie zaszkodzić maleństwu.
Pamiętam, że rodzicom powiedziałam dopiero przed przylotem w maju. Najpierw to miała być niespodzianka, ale raz, że już nie wytrzymałam, a dwa, że z powodu moich schorzeń musiałam prosić mamę o poumawianie mnie do specjalistów by sprawdzić, że jest ok dla maluszka. W Polsce zrobiłam, niezbędne wyniki oraz skonsultowałam się z lekarzami. Jak do tej pory wszystko jest pod kontrolą. Synek rozwija się prawidłowo a ja mogę cieszyć się naszym szczęściem ♥
Już 7 miesiąc, powoli kompletuje ciuszki, oczywiście poród w Polsce. 31 lipca wracam do Polski, Gdy tylko wrócę zacznę dokładnie kompletować wszystko co będzie potrzebne dla mojego bąbla.
Dziś już mi się nie chce, ale jutro jeszcze opowiem jak przebiega ciąża dokładnie, powrzucam wam zdj jak rosnę, powoli, może jakieś filmiki jak się rusza, bo daje mi już całkiem nieźle ;D w końcu zostało już tak mały bym mogła trzymać swój Skarb w rękach ♥
Życzę spokojnej nocy ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

27

 Tak minęło w chuj czasu... Choróbsko jakoś ogarnięte, badania ograniczone do raz w roku. (chociaż tyle) Ale jak zwykle ja dziś nie o tym. N...