sobota, 23 grudnia 2017

15.

No i już jutro wigilia ♥ święta, lecę do Polski z samego rana. Tak jak pisałam wcześniej jest to powód do wielkiej radości i poprawił mi humor bardzo skutecznie.
Od miesiąca ciągle muzyka świąteczna, prezenty porobione, walizka przygotowana humor genialny. tipsy przylepione xD tylko jutro wstać ogarnąć się jakiś make-up i gotowa ;D
Kocham święta, jest to dla mnie niesamowicie cudowny czas, rodzina razem, prezenty, potrawy ten cały klimat ♥ Nie mogę się doczekać aż bliscy rozpakują ode mnie prezenty,ich reakcja uch jeszcze trochę,to już jutro ♥♥♥
Zostawiam was z zestawem świątecznych zdj i gifów, po świętach może coś skrobnę na temat tych świąt jak minęły itd.a tym czasem życzę ciepłych świąt i dobrego nowego roku ;***






sobota, 2 grudnia 2017

14.

Sobota rano, w tle leci ukochane Evanescence, a w mej głowie natłok myśli.
Patrząc na teledysk wokalistki, gdzie biega gdzieś w malowniczym krajobrazie ze swym synem zdałam sobie sprawę, iż nie pragnę dzieci z chęci posiadania potomstwa, czy z chęci przekazania czegoś kolejnemu pokoleniu. Pragnę swoich dzieci/dziecka by nie czuć się samotną. By mieć osobę, którą będę mogła pokochać tą prawdziwą rodzicielską miłością, by ona również obdarzyła mnie szczerą miłością. Chce dziecka tylko dla siebie. Już nie myślę, pod kontem "chce dziecka z Tobą kochanie", jest mi obojętne kto będzie ojcem, czy tylko dawcą nasienia. Myśląc o uczuciu i więzi jaka łączy mnie z moją Matką. Jest to dla mnie najsilniejsze uczucie jakie istanieje na świecie. Pragnę tego, potrzebuje tego. Dziecko będzie zawsze dla mnie, facet niby jest, niby miłość, ale to nie to. Choć padło już tyle słów, po których mam wątpliwości czy mamy jakąś wspólną szczęśliwą przyszłość. Czy to nie samolubne ?? Ta chęć posiadania dziecka z powodu uczucia samotności ?? Z poczucia iż to dziecko, uchroni mnie przed tym czego obawiam się najbardziej. Choroby, śmierć, brak pieniędzy czy inne problemy nic mnie tak nie przeraża, jak bycie samą jak palec.

Ostatnio czuje się strasznie smutna.... gęsta chmura tego smutku, żalu, złości znów wisi nad mą głową. Myślałam, że dawno się jej pozbyłam, a ona wróciła z nowymi łzami....
Przyniosła samotność.... zawsze myślałam, że związek, ukochana osoba chroni przed tym... tak bardzo sie myliłam. Jestem w związku, niby planujemy wspólne życie, rozmawiamy o wspólnym mieszkaniu, no w końcu po to przylecieliśmy do Anglii. Niby tworzymy coś, a ja czuje się momentami taka sama....

Jeszcze te moje cholerne problemy zdrowotne, które utrudniają mi zajście w ciąże. Boje się, że nie będę w sanie począć dziecka. Przez co naprawdę będę sama.
Tak bardzo tęsknie za Mamą.... chciałabym mieć te parę lat, nie martwić sie niczym, wtulić się w mamę i tak pozostać po kres dni.....

Ostatnio w ogóle jakoś wydaje mi się, że biorę wszystko za bardzo do siebie, za często chce mi się płakać.... Nawet w pracy jest taki jeden, ciągle jest dla mnie chamski, o cokolwiek go nie zapytam odpowiada w taki sposób, że zaciskam zęby żeby tylko nie wybuchnąć płaczem. Nie wiem o co mu chodzi... nic nie zrobiłam takiego żeby tak się wobec mnie zachowywał. Niby mam tak jakieś swoje problemy ale to też nie powód, żeby wyżywać sie na mnie.... Tak, że w pracy humor mam cały czas zjebany, choć staram się nie przejmować, jakoś nie potrafię. W domu T. ciągle działa mi na na nerwy, kłótnie i krzyki...

Nie wiem, czy to znów okres i hormony mi buzują, czy może rzeczywiście w końcu upragniona ciąża. Nawet ostatnio cukier mi skakał,słabo się czułam. Niby w normie ale górna granica. Mama mówi, że może być ciąża. Już tak bardzo pragnę, tego dziecka, że w końcu wmówię swojemu organizmowi że jest rzeczywiście w ciąży....
Nie wiem co mam o tym myśleć, czy okres, czy z kolei siada mi juz trzustka i cukrzyca,czy ciąża...
W każdym razie, ostatnie tygodnie pełne łez, a już wczoraj i dziś morze łez....

Grudzień, nie cierpliwie czekam na 24 grudnia, święta, lecę do Polski. Urlop i spotkanie z rodziną. To na pewno poprawi mi skutecznie humor. Zostało 23 dni.

sobota, 11 listopada 2017

13.

Listopad,no cóż od czerwca minęło sporo czasu, mnóstwo nowości u mnie. Zbierałam się już tyle razy do nowej notki. Tyle razy zaczynałam i kończyłam na dwóch może trzech zdaniach, kasowałam i pisałam jeszcze raz. Masakra,przyznam szło mi to tak mozolnie, że postanowiłam to odłożyć. I tak w ten a nie inny sposób przyszedł listopad ;)

Może zacznę od mojego maleństwa,czyt. najnowszego tatuażu, który obiecałam tutaj pokazać:


Kocham, go jest cudny, dokładni taki jak go sobie wyobrażałam. Ala kolejny raz udowodniła, że ma talent do tego co robi (InhophetaminexArt) <- Polecam baaardzo gorąco, artystka do której będę wracać po kolejne cudeńka ♥

Po za tymi dobrymi sprawami jedna bardzo ciężka. Niestety jeden z najgorszych momentów w moim życiu.... Był taki moment iż byłam singielką przez dwa może to były trzy dni.
Wszystko zaczęło się od głupiego noża, potem było tylko gorzej i gorzej. Dużo krzyku, łez, wyzwisk moja wyprowadzka w jeden dzień... koniec. Wyszła moja głupota... zraniłam mojego T., wiem, że zaufanie będę odbudować latami. Dziękuje Jego ogromnej wyrozumiałości i tego jak bardzo mnie kocha. W sumie jeden dzień po wyprowadzce powrót i decyzja, że lecimy do Anglii.
Tak tak, od razu z złego przechodzę do lepszych spraw. Same rozstanie i wszyto to co działo się w ciągu tych paru dni, chce zakopać jak najgłębiej w mojej pamięci, więc nie będę tu tego szerzej opisywać.

Wracając do wylotu do Anglii, to już w sumie prawie 4 miesiące jak tu jesteśmy. Pierwsze trzy tygodnie MASAKRA. Mój cudny T. od razu do pracy, a ja przesiedziałam w mieszkaniu praktycznie sama. Znajomi u jakich spędziliśmy pierwszy tydzień okazali się koszmarnymi współlokatorami, dlatego też tak szybko od nich uciekliśmy. Oczywiście w trakcie tego pierwszego tygodnia udało mi się dorwać pracę, ale żeby zacząć i tak musieliśmy się wyprowadzić.Znajomi u których byliśmy mieszkali zbyt daleko od mojego obecnego miejsca pracy. Nawet nie było by autobusu bym dojechała na 6 rano. Tak przenieśliśmy się wypełniłam papiery, szkolenie itd. dostałam się do fabryki samochodowej. Tak dobrze widzicie fabryka samochodowa. Niestety akurat trafiłam tak, że zaczął sie u nich tzw. szat down ( nie patrzcie a pisownie, nie wiem jak to się pisze xD). W każdym razie chodzi o to, że przez dwa tyg. fabryka była zamknięta. Wszyscy pracownicy mieli wolne. Takie odgórne zarządzenie które jest co roku. Więc kolejne dwa tyg.w domu. Mój T. była na etapie szukania pracy na kontrakt ale gdzieś tam dorabiał (jak w Polsce, facet zawsze coś znajdzie do pracy). 
Gdy On był w pracy ja czekałam na niego w domu. Wynajmujemy pokój w domu, gdzie cala reszta współlokatorów to Polacy ♥
Obce państwo, mieszaka kulturowa jeszcze te ostatnie zamachy, przyznam bałam się wyjść sama z domu. Czekałam cierpliwie na powrót Ukochanego do domu.
Trochę to zajęło, ale w końcu zaaklimatyzowałam się w Anglii. Było mi dużo lżej, gdy w końcu zaczęłam pracować.
Praca sama w sobie jest chujowa za przeproszeniem.Choć nie dźwigam, ani nie wykonuję nie wiadomo jak ciężkiej pracy. Moja rola polega na tym by wygiąć rurki na odpowiedniej maszynie, umyć je i porobić na innej maszynie końcówki tych rur. Z pozoru praca się wydaje naprawdę lekka,lecz muszę zrobić takich rurek w ciagu 8 g nie cały tysiąc/ dwa tysiące ( w zależności od rodzaju robionych rur oraz dziennego zamówienia). Mam w sumie do ogarnięcia 3 maszyny, tak, że biegam od maszyny do maszyny. Jest to męczące nie powiem, że nie. Ale mimo to jestem w sumie zadowolona z tej pracy. Co tydzień mam całkiem fajne wypłaty, a ekipa jest genialna. Uwielbiam tych ludzi, dużo śmiechu i wygłupów. Praca w fabryce lipa ale fajni współpracownicy i nawet takie miejsce staje się naprawdę fajne ;)

Co do miasta w jakim mieszkamy, cóż mi osobiście się nie podoba. Jest parę fajnych miejsc ( na końcu notki oczywiście wstawię zdj jakie do tej pory zrobiłam ;)), choć same rozmieszczenie tragedia. Są piękne stare budowle, kościoły itd. a zaraz obok nowy szklany shit przykładowo. Nawalone budynek przy budynku, po za tym mentalność anglików.Tam gdzie stoją rzucają wszystkie śmieci, mieszanka kulturowa, od groma tłumów, samochodów, ścisku w sklepach czy autobusach...... Nienawidzę dużych miast, nie nadaje się do życia w takich metropoliach.
Na całe szczęście przylecieliśmy tylko zarobić na wspólne mieszkanie i wracamy ♥

A jeszcze lot samolotem, mój pierwszy, koszmar. Leciałam już 3 razy.Przylot tu, wylot do Polski we wrześniu na załatwienie spraw i powrót do Anglii. Nienawidzę latać.... fizycznie źle to znoszę, ale z kolei  jechać samochodem parenaście godzin, prom i w Polsce potem, wole się przemęczyć samolotem te niecałe 3 godz.

To w sumie chyba na tyle nowości, jak obiecałam teraz zdj,:

Najpierw lot:


Trochę miasta:



















Takie miśki stały w całym mieście na lato:






widoczki jakie czasem cykam telefonem:






trochę Nas w wielkim świecie :






i anglik kontra polak :












poniedziałek, 12 czerwca 2017

12.

Ostatni post z marca, dziś już 12 czerwiec... A wiec, mój plan pisania notek co miesiąc szlak trafił. Moje życie nie jest aż tak ekscytujące bym opisywała je co miesiąc, więc wracam do planu A.
Dziś jestem tu, gdyż i ponieważ od ostatniego postu trochę się zadziało.

   Po pierwsze nowy tel. sprawdza się idealnie, gorąco polecam CUBOT NOTE S, ekran 5.5 cala jak dla mnie bomba. Cały czas jestem podłączona pod sieć, instagram, snapchat, fb, wathsapp, mail, strony internetowe, po za tym cały czas telefony i sms. Bateria chodzi cały dzień i aż do 3 w nocy spokojnie mogę buszować bez ładowania. Warto było wydać te 250 zł ;) Aparat mógłby być trochę lepszy jak na taki telefon, ale nic nie jest idealne ;D

   Po drugie tatuaż <3 a nawet dwa xD Tak trochę się zapuściłam. Pierwszy tatuaż o którym wspominałam w poprzedniej notce słonik :


dziarała cudna InhophetaminexArt gorąco polecam Olsztynianom ;) dobrze wykonana praca, niskie ceny, szybciutko się goi i pięknie wygląda już po wygojeniu. Jest to jedno z dwóch nowych arcydzieł na mojej skórze. Drugie ma dopiero tydzień, jeszcze czeka mnie poprawka, więc gdy będzie już całkowicie wygojone też się pochwale. Zrobiłam maleństwo na palcu, a mianowicie na kciuku, jestem w tym tatuażu zakochana po same uszy <3 Nie mogę się doczekać by się wam pochwalić ;)

   Po trzecie, nowa fryzura, w sumie mam tylko odświeżony kolor i podcięłam je do ramion, ale wyglądają bajecznie, choć brakuje mi dłuższych w takich również czuje się dobrze: 










    Po czwarte, dowiedziałam się ciekawych rzeczy o swoim rodzonym bracie. Mianowicie, obecnie wyprowadził się do Poznania, by studiować psychologie, ściąga ode mnie mosiek xD Ale mniejsza z tym. Rozmawiałam z Nim ostatnio jak tak w wielkim mieście mu się wiedzie, czy już pracuje i co ogólnie teraz robi. Jak zwykle z pracą ogarnie się w ostatniej chwili, bo u Niego to standard. Okazało się, że teraz póki ma czas na rozwijanie swoich pasji, zaczął pisać opowiadania. Oczywiście jak to ja, musiałam doprosić się o próbkę Jego twórczości. Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona tym co mi pokazał. Krótkie opowiadanie, było ciekawe i zabawne. Słowa które były dobrane zaskoczyły mnie. Nie spodziewałam się, że mój Braciszek, nerd którym zawsze był w domu, okaże się takim pisarzem. Trzymam za Niego mocno kciuki aby rozwijał swoją pasje i kiedyś coś wydał, zbił na tym majątek i sławę. Dodatkowo zaczął szkicować, wspólna pasja to coś niesamowitego. Fakt on szkicuje anime i póki co szkicuje na podstawie prac innych autorów, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. Sama w sumie tak robię do dziś, powoli zaczynam odszukiwać swój styl, coś poprzekształcam, dodam. 

   Ciesze się ogromnie, że coś robi po za graniem w gry na komputerze. Jest introwertykiem i raczej nigdy nie będzie miał tłumu znajomych, ale dobrze że ma swoje pasje, ciesze się, że w jakis sposób odkrywa siebie i ma coś co go określi.

   To chyba na tyle nowości. Co do zdrowia mojego kręgosłupa, dziś ominę ten temat, nie mam na to siły. Pozdrawiam Gorąco czytelników




środa, 29 marca 2017

11.

No wiec, fakt jeszcze zostało dwa dni tego miesiąca, ale pozwolę sobie podsumować już teraz.
Marzec minął szybko (tak, tak wiem żadna nowość) lecz wniósł, wiele nieciekawych spraw do mojego życia. Zacznę od najmniej ważnych. A więc, miałam w posiadaniu naprawdę fajny tel., a mianowicie Huawei Y560, który potłukłam zaraz po przeprowadzce do nowego mieszkania. Na szczęście, 110 zł i ekran nowiutki. Ten także telefon został prze ze mnie potłuczony drugi raz, jakoś w połowie miesiąca, lecz ponieważ stłuczenie nie było aż tak tragiczne jak za pierwszym razem, dokupiłam jedynie folie ochronną na ekran (tak by jakby się sypał to kawałki nie odpadały). Niestety któregoś pięknego wieczoru, jak to ja przy relaksującej kąpieli postanowiłam posłuchać muzyki z tegoż tel. No i oczywiście, musiałam utopić mój sprzęcik w wannie... Przez 3 dni leżakował w ryżu, miałam nadzieję, że uda mi się go odratować, niestety tel. wyłącza się po paru minutach użytkowania, lub zacina, robi się biały ekran i ogólnie nie reaguje na mój czuły dotyk. Na szczęście poratuje mnie siostra cioteczna już w sobotę, odsprzeda mi cubot'a note s. Z jednej strony się ogromnie ciesze na wieść o nowym tel. z drugiej strony 250 zł nie chodzi piechotą, jest to dla mnie dodatkowym kosztem.
Co po za tym, Cóż, kręgosłup boli coraz bardziej, byłam na komisji ZUS, ponieważ już trochę jestem na zwolnieniu. Niestety to już drugi lekarz wspomniał o operacji kręgosłupa... Boje się tego cholernie, jak tylko będę mieć trochę więcej kasy od razu zgłaszam się prywatnie do specjalisty. Póki co muszę czekać na lipec... Operacja kręgosłupa, to nie żarty, jeśli ortopeda stwierdzi, że muszę mieć, pójdę, choć wolałabym tego uniknąć... Temat na razie zamykam, jeśli coś się w tej kwestii zmieni na pewno to opiszę.
Będąc już przy zdrowiu.... Od 10 miesięcy staramy się z Partnerem o dziecko, niestety bez skutku. Byłam w związku z tym u ginekologa, wyszło, że mam PCOS ( zespół policystycznych jajników). Brzmi groźnie, choć aż tak groźne nie jest. 
(Uwaga cyt. z internetu): 

"Kobiety chorujące na PCOS  mają zwykle zaburzoną równowagę hormonalną. Za wysoki poziom LH i zachwiane proporcje FSH/LH (hormonów produkowanych przez przysadkę mózgową) sprawiają, że w jajnikach zwiększa się ilość drobnych, niedojrzałych pęcherzyków Graafa i nie dochodzi do owulacji. W efekcie nie może powstać ciałko żółte i nie wzrasta ilość progesteronu we krwi. Niedobór progesteronu odpowiada za nieregularne miesiączki, a zbyt dużo pęcherzyków, które produkują androgeny - za nadmierne owłosienie. Kolejne pęcherzyki rosną i obumierają, nie uwalniając jajeczek. Jajniki pełne są takich pęcherzyków, które zamieniają się w torbielki, czyli cysty - stąd nazwa zespół policystycznych jajników lub wielotorbielowatość.

Lekarze oceniają, że na PCOS cierpi około 12 procent młodych kobiet. U niemal 40 procent z nich zespół policystycznych jajników jest powodem niepłodności (ze względu na stały lub okresowy brak owulacji). Nie do końca wiadomo, co jest jego przyczyną."

No więc, póki co mam mierzyć temp. pochwy, muszę zrobić zaraz po okresie 3 razy usg, by ustalić, czy jest to u mnie tylko tymczasowe, czy w ogóle dochodzi u mnie do owulacji, czy będzie trzeba to wszystko popchnąć z pomocą hormonów czy wystarczy jedynie wdrożyć leki ziołowe.  
Jak zwykle muszę mieć pod górkę, bo u mnie nie może odbyć się nic normalnie...

A tak z dobrych wieści, jeśli chodzi o moją tarczyce. Choruje na hashimoto (przewlekłe zapalenie tarczycy), i jeśli chodzi o tą stronę mojego organizmu, TSH mam w normie :) a nawet idealne jak to moja Pani dr. powiedziała. Chociaż to jedno jest teraz ok. Oby ten stan utrzymywał się jak najdłużej. 

Po za tym w pt, tak tak za dwa dni ide na dziaranie ♥ Będę miała pięknego słonika, oczywiście, pochwalę się jak tylko się wygoi ;) Weekend zapowiada się naprawdę fajnie, Pt tatuaż, sobota odwiedziny sióstr z Płocka i mój nowy fon, może jakieś farbowanie włosów. Czekam niecierpliwie by poprawić sobie humor. A wiem, że kumulacja tych dobrych zdarzeń poprawi mi go skutecznie i choć na chwile odciągnie uwagę od problemów.

czwartek, 16 marca 2017

10.

To już 16 marca, czas ucieka mi przez palce i nim się obejrzałam to już połowa marca. No i tak w połowie kolejnego miesiąca zabieram się za podsumowanie poprzedniego. Tak, dalej się tego trzymam choć ociągam się z tym nie ubłagalnie.
Co do lutego, dosłownie nie zauważyłam kiedy minął. Miesiąc na nowym mieszkaniu już za nami, a w ciągu tego miesiąca zdążyłam przemeblować pokoje z 5 razy xD. Przez dwa dni mieszkała z nami nawet moja znajoma, która w sumie z dnia na dzień stwierdziła, że jednak jej nie stać na ten pokój. Choć uważam, że 500 a nawet 450, w zależności jak wyjdą opłaty za pokój jak na Olsztyn to dobra cena. Ale cóż poradzę, na siłę trzymać jej nie będę. Tak więc, z pokoju przeznaczonego na komputer, stał się pokojem dla koleżanki, a teraz jest to sypialnia z moim złomikiem (czyt. mój biedny laptop). W sumie, cieszyłam się na myśl, że będę miała znajomą za drzwiami, że zawsze będzie w domu druga baba z którą mogę pogadać. A tu takie rozczarowanie, była i się zmyła. Choć fajnie mieć, sypialnię i w razie kłótni drugi pokój do którego mogę się schować, smutno mi z powodu znajomej. Znów tylko ja i On. Niby jesteśmy w związku, nigdy sami, a jednak bywają dni kiedy czuje się potwornie samotna. Czy związek nie powinien przed tym bronić ?? 
Luty, ach luty a wraz z nim wiążąca się zima. Wiosna pojawiła się z dnia na dzień, znaczy przebijając się przez dni jesienne, bo i takie były przez parę dni. Deszcz i szaruga, już myślałam, że to się nie skończy, a gdy któregoś dnia spadł ponownie śnieg myślałam, że wiosna już nigdy nie nadejdzie. A jednak, świeci słoneczko, budzi się zieleń w końcu. Wciąż może nie jest super ciepło jak na wiosnę, ale jeszcze trochę mam nadzieje, będzie można wyjść bez kurtki czy chustki na szyi.
Ostatnio muszę się pochwalić udało mi sie spotkać ze starą znajomą. W końcu ktoś wiekowo i tematycznie dla nas. Tak dla mnie i mojego Facia. Bo Klaudia sama jest w związku. Udało nam sie wyrwać na dzień kobiet, W sumie plan był taki, iż pójdziemy na czarny protest z okazji dnia kobiet. Skończyło się tak, że najpierw popiliśmy u Nich a potem skierowaliśmy się do nas. Mamy w sumie od siebie rzut beretem, a tyle czasu nie mogłyśmy się spotkać. Czas najwyższy popracować i zacieśniać więzi z nimi. Naprawdę ich lubię, a chciałabym mieć w Olsztynie bliższych znajomych. Po za nią była u mnie na kawce dawna przyjaciółka. Teraz ja muszę wybrać się do niej. Musze i bardzo chcę, mam dość tej samotności. Zaraz Ukochany zacznie pracować na 12 godz. wiec w sumie czas będzie, oby tylko znajome miały czas dla mnie. 
Wiosna, taka prawdziwa nadejdzie, zacznę chodzić na spacery z aparatem. Może w końcu zaprzyjaźnię się z jego funkcjami na tyle, bym mogła namówić kogoś na sesje. Marze o tym, by w końcu coś tworzyć. Coś tam teraz robię, ale to takie pitu pitu nic specjalnego.
Tak wiec, luty minął zaraz mini marzec "i tak jest na tej wsi" xD

środa, 1 lutego 2017

9.

Ostatnio doskwiera mi bezsenność, a co czasem za tym idzie wena twórcza ;) gdy nie ma snu, coś nocą trzeba robić. A więc przedstawiam wam owoc ostatniej nocy: (polecam kliknąć na zdj by zobaczyć w większej formie):








27

 Tak minęło w chuj czasu... Choróbsko jakoś ogarnięte, badania ograniczone do raz w roku. (chociaż tyle) Ale jak zwykle ja dziś nie o tym. N...